Ludzie, którzy szli - streszczenie
Streszczenie opowiadania Ludzie, którzy szli z Opowiadań Tadeusza Borowskiego.
Narrator brał udział w budowie boiska do piłki nożnej położonego w pewnej odległości od krematoriów. Niedaleko znajdowała się rampa, przy której zatrzymywały się pociągi, dalej za rampą był obóz kobiecy. Podczas jednego z niedzielnych meczy gromadzących sporą publiczność, przyjechał nowy transport więźniów. Gra na boisku toczyła się dalej, gracze i kibice nie zwracali szczególnej uwagi na nowo przybyłych. Po krótkim czasie wszyscy wysiadający z pociągu nagle zniknęli. Cały transport przeznaczono do komory gazowej. Tadek był świadkiem wielu takich transportów. Życie w obozie płynęło zwyczajnym rytmem: codziennej pracy, obowiązków więziennych (apele), organizowania żywności, drobnych rozrywek, a ludzie z rampy szli zawsze w stronę lasu, tam gdzie mieściły się krematoria. Wiodły do nich dwie drogi - ta wprost z rampy i druga ze szpitala. Każda zawsze była zapełniona, również w nocy.
„Z lasu podnosił się ogień i rozświetlał niebo. A wraz z ogniem podnosił się ludzki krzyk."
W czasie, gdy u wybrzeży Francji lądowały wojska alianckie, a front rosyjski miał przesunąć się pod Warszawę, do Auschwitz wciąż przyjeżdżały nowe transporty.
W
pobliżu obozu roboczego (gdzie aktualnie przebywał Tadek), na tak
zwanym odcinku C mieściły się niedokończone baraki otoczone
naelektryzowanym drutem. W niektórych brakowało pryczy i nie
wszystkie były pokryte papą. Upychano w nich po kilka tysięcy
młodych dziewcząt, wybieranych „z ludzi, którzy szli".
Golono im głowy do gołej skóry, przyodziewano w letnie sukienki.
Kobiety nie dostawały nawet bielizny. Podczas porannych apeli
trzęsły się z zimna. Więźniowie nazywali je „Perskim Rynkiem"
- od kolorów sukienek i barwnych chustek na głowach. Było w nich
coś „egzotycznego". W pobliżu budowano kamienną drogę, a
odcinek C rozbudowywano: zakładano kanalizację, umywalnie, zwożono
koce, kołdry, naczynia blaszane. Przedmioty lokowano w magazynie
esesmana (szefa), jednak szybko ginęły. Rozkradali je więźniowie,
by wymieniać na jedzenie itp. Tadek brał udział w kryciu dachów.
Codziennie rano przechodził przez bramę żeńskiej części obozu
(na odcinku C) i codziennie mijał wachmanki - wartowniczki, które
dokonywały rewizji wkraczających na ich teren. „Niejedna z
nich miała swoich kochanków wśród murarzy
i cieśli." Po
przekroczeniu żeńskiej strefy, kobiety oblegały więźniów
przybyłych do pracy i błagały ich o drobiazgi: scyzoryk,
łyżkę, ołówek, kawałek papieru, żywność, płakały,
wypytywały o mężów i dzieci. Blokowymi w tej części lagru były
Słowaczki od kilku lat przebywające w obozie. Pamiętały one
jeszcze jego początki, „kiedy trupy kobiet leżały pod
wszystkimi blokami i gniły nie wynoszone ze szpitalnych łóżek, a
kał ludzki potwornymi stosami gromadził się w blokach." Wśród blokowych wyróżniała się Mirka - tęga, miła
dziewczyna. Podkochiwał się w niej pewien Żyd. Organizował dla
niej żywność i spędzał z nią dużo czasu. Mirka miała
chore dziecko, które ukrywała, „żeby nie poszło do gazu". Poprosiła o pomoc Tadka i zakochanego w niej Żyda. Kiedy ów w
geście współczucia, położył jej rękę na ramieniu, „otrząsnęła
się gwałtownie i zaczęła łkać." Żaden z mężczyzn nie
pomógł jej. Transporty nadal przychodziły, a nad lasem unosił się
dym z krematoriów, ludzie nadal szli.